Comeback?

Ugh, blog taki zaniedbany, że chyba będę musiała wołać pomoc sprzątającą.
Chciałam już dawno napisać niezwykle poruszającą notkę o przeprowadzce z psem, pójściu na swoje i samodzielnym życiu, ale wyszło jak zwykle, czyli nie wyszło.
Fakty są takie, że nie mieszkamy już z Barkasem w małej mieścinie w Warmińsko-Mazurskim, a oblegamy 3miasto.
Od dawna wiedziałam, że gdy przekroczę ten magiczny próg pełnoletności i skończę szkołę średnią, będę chciała się wyprowadzić z rodzinnego domu. Jednakże decyzja o zamieszkaniu dokładnie tutaj i dokładnie na takich warunkach była dość spontaniczna. Od zawsze wahałam się, czy brać ze sobą 10cioletniego psa w nieznane. W końcu przecież Barkas kocha moi rodziców, a oni jego. Jednak czasem trzeba być odpowiedzialnym, po prostu trzeba. Bo pomimo wielkiej i odwzajemnionej miłości wyżej wymienionych, Barkas jest psem problemowym i jedynie żyjąc ze mną "jakoś się zachowuje".
Można powiedzieć, że przeprowadzę zniósł dobrze. Na początku oczywiście był dość zagubiony i szukał dużo kontaktu ze mną. Obecnie (po prawie pół roku!), zaaklimatyzował się na dobre i momentami, jak wracamy z rodzinnego domu do mieszkania, okazuje niesamowitą radość. Może to dzięki ludziom, z którymi mieszkamy tutaj, może dzięki temu, że tu jest jego zapach i wszystkie jego rzeczy. Ale można powiedzieć na pewno, że polubił nadmorskie spacerki - woda to jego żywioł, a nad morze mamy tylko 7 minut pieszo!


Cóż więcej? Wiedziemy dość spokojne życie, niegdyś uczęszczaliśmy na Flyball (i mamy nadzieję dalej uczęszczać!), ale ostatnio bardzo dużo się działo.
Barkas, pomimo niemalże 11 lat na karku czuje się dobrze. Były problemy z kręgosłupem, które dzięki specjalistycznej pomocy odegnaliśmy w kąt. Wciąż czasem jest małym dupkiem, ale i tak widzę ten ogrom pracy jaki w niego włożyłam. I jestem z tego dumna.

A tak całkiem na czasie, to dzisiaj, wraz z moim starym niepełnosprawnuszkiem przebiegliśmy 5km plażą - i kto jest mistrzem?!